Strona:Płanety (Władysław Orkan).djvu/107: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
drobne redakcyjne |
|||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 2: | Linia 2: | ||
{{tab}}— Ileż ich macie? — spytałem senny. Głownia już dogasała. Powieki zesunęły się same.<br /> |
{{tab}}— Ileż ich macie? — spytałem senny. Głownia już dogasała. Powieki zesunęły się same.<br /> |
||
{{tab}}— Wiela ich mam? Pytacie się... Dyć my tu wnetki porachujemy... Najstarszy Józek z drugim Wawrzkiem pojechali do Pesztu. Ale ta jeszcze nic nie nadesłali. Żeby się choć odżywić mogli!... To dwóch. Oprócz nich jest kieloro w chałupie. Jaśkowi już bedzie chyba szesnaście roków, obo kto wie? Gładki chłopak i do rzeczy. Zośka już zastąpi matkę w czem tem. Szymuś już da rady paść... No, a te drobne... Poczkajcież... Kieloż ich jest?... Kasia... Rejcia... Jędruś...<br /> |
{{tab}}— Wiela ich mam? Pytacie się... Dyć my tu wnetki porachujemy... Najstarszy Józek z drugim Wawrzkiem pojechali do Pesztu. Ale ta jeszcze nic nie nadesłali. Żeby się choć odżywić mogli!... To dwóch. Oprócz nich jest kieloro w chałupie. Jaśkowi już bedzie chyba szesnaście roków, obo kto wie? Gładki chłopak i do rzeczy. Zośka już zastąpi matkę w czem tem. Szymuś już da rady paść... No, a te drobne... Poczkajcież... Kieloż ich jest?... Kasia... Rejcia... Jędruś...<br /> |
||
{{tab}}Reszty imion nie dosłyszałem. Odurzyło mnie wilgotne siano i zmorzył ciężki sen. |
{{tab}}Reszty imion nie dosłyszałem. Odurzyło mnie wilgotne siano i zmorzył ciężki sen.<br /> |
||
<br /><br /><br /> |
<br /><br />{{---}}<br /> |
||
{{---}} |
|||
<br /><br /> |