Podróż do środka Ziemi/41: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Usunięta treść Dodana treść
dr. |
+ilustracja |
||
Linia 113:
Myślałem długo nad tem szczególnem zjawiskiem, lecz dotąd przyczyn jego zbadać nie zdołałem dokładnie. W każdym razie doszedłem do tego przekonania, że nie znajdowaliśmy się w głównym kraterze wulkanu, lecz w jakimś pobocznym otworze, gdzie tylko odbicia czuć się dawały.
[[File:'Journey to the Center of the Earth' by Édouard Riou 55.jpg|200px|right]]
Nie pamiętam już ile się razy powtórzyło toż samo podrzucanie; wiem tylko, że za każdym razem doznawaliśmy gwałtownego wstrząśnienia i z niezmierną siłą byliśmy w górę unoszeni. W chwilach przestanku czułem duszenie, a podczas ruchu tratwy gorąco dech mi w piersiach zapierało. Pragnąłem znaleźć się nagle w tej chwili na jakimś krańcowym punkcie północy, wśród trzydziestostopniowego mrozu. Wzburzona moja wyobraźnia, z rozkoszą bujała po śnieżnych płaszczyznach podbiegunowych. Czułem że w głowie mi się zawraca; padłem bez przytomności, i gdyby nie usłużna a zręczna dłoń Hansa przybiegającego mi z pomocą, byłbym niezawodnie roztrzaskał gdzie czaszkę o mur granitowy.
Nie pomnę już dokładnie co się dalej stało. Pamiętam tylko huk przeciągły i bezustanny, poruszanie się skał i wirowanie naszego wątłego statku po rozpalonej lawie, w pośród gradu popiołów i rozpalonych kamieni. Zdawało się, że huragan jakiś wściekły rozniecał te ognie podziemne. Ostatni raz przy blasku płomienia ujrzałem spokojną twarz naszego przewodnika, i ogarnęło mnie dziwne uczucie bojaźni, podobne do tego jakiego doznawać musi delikwent, skazany na przywiązanie do otworu armaty, gdy oczekuje na wystrzał mający roznieść w powietrzu rozszarpane jego członki.
|