Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/243: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 4: | Linia 4: | ||
{{tab}}— Najprzód nie jestem wcale dobry, a powtóre straciłem dla was wszelkie znaczenie. Nie mówcie mi, że jestem dobry... Jest to to samo, co kłaść wianek z kwiatów na głowę nieboszczyka.<br> |
{{tab}}— Najprzód nie jestem wcale dobry, a powtóre straciłem dla was wszelkie znaczenie. Nie mówcie mi, że jestem dobry... Jest to to samo, co kłaść wianek z kwiatów na głowę nieboszczyka.<br> |
||
{{tab}}— Eugenjuszu Wasiljiczu, nie jesteśmy panami swojej woli... — zaczęła Anna Siergiejewna, ale tu wiatr nagle przywiał, zaszumiał liśćmi i uniósł jej słowa.<br> |
{{tab}}— Eugenjuszu Wasiljiczu, nie jesteśmy panami swojej woli... — zaczęła Anna Siergiejewna, ale tu wiatr nagle przywiał, zaszumiał liśćmi i uniósł jej słowa.<br> |
||
{{tab}}— Jesteście przecież wolni, — odezwał się po chwili |
{{tab}}— Jesteście przecież wolni, — odezwał się po chwili Bazarow.<br> |
||
{{tab}}Więcej nic już nie było można dosłyszeć; kroki oddaliły się... wszystko ucichło.<br> |
{{tab}}Więcej nic już nie było można dosłyszeć; kroki oddaliły się... wszystko ucichło.<br> |
||
{{tab}}Arkadjusz zwrócił się znów w stronę Katji. Siedziała w tej samej pozycji, tylko jeszcze niżej opuściła głowę.<br> |
{{tab}}Arkadjusz zwrócił się znów w stronę Katji. Siedziała w tej samej pozycji, tylko jeszcze niżej opuściła głowę.<br> |