Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/66: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Kejt (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
cierpliwości począł kołować, zaglądać do kątów, w kté rych nie był wcale potrzebny, aż nareszcie tak sobie, niby z niechcenia zaszedł na owo boisko... nie prze czuwając zgoła, jak miła czekała go tam niespodzianka.<br>
{{pk|nie|cierpliwości}} począł kołować, zaglądać do kątów, w których nie był wcale potrzebny, aż nareszcie tak sobie, niby z niechcenia zaszedł na owo boisko... nie przeczuwając zgoła, jak miła czekała go tam niespodzianka.<br>
{{tab}}Oto co ujrzał: na środku boiska Magda skrążała na przetaku rzepak, a nad nią stała uzbrojona w para solkę i w ogromnej pameli na głowie... jego zona! przy nogach pani, zwinięty w kłębek, spoczywał Biżu, który usłyszawszy kogoś wchodzącego, rzucił się nań naj przód z wielkiem ujadaniem, ale poznawszy pana począł go witać natarczywemi karesami, Gdyby nie żona, byłby go p. Ambroży z wielką chęcią posłał uderzeniem buta aż za wrota boiska, wynagradzając sobie choć w części tą satysfakcją doznany zawód; ale ponieważ to jakoś nie uchodziło, więc się powściągnął.<br>
{{tab}}Oto co ujrzał: na środku boiska Magda skrążała na przetaku rzepak, a nad nią stała uzbrojona w parasolkę i w ogromnej pameli na głowie... jego żona! przy nogach pani, zwinięty w kłębek, spoczywał Biżu, który usłyszawszy kogoś wchodzącego, rzucił się nań najprzód z wielkiem ujadaniem, ale poznawszy pana począł go witać natarczywemi karesami. Gdyby nie żona, byłby go p. Ambroży z wielką chęcią posłał uderzeniem buta aż za wrota boiska, wynagradzając sobie choć w części tą satysfakcją doznany zawód; ale ponieważ to jakoś nie uchodziło, więc się powściągnął.<br>
{{tab}}Obecność pani Ambrożowej w stodole nie była żadną nadzwyczajnością, bo nieraz przy dniu pogodnym, gdy się czuła wolną od niedyspozycyi, pozwalała sobie udawać się spacerkiem nietylko do gumien, ale nawet w pole, jeżeli gdzie niedaleko była robota; ale tym razem mąż spojrzał na nią podejrzliwie, a uśmiech jakim go powitała, przyjął z niedowierzaniem. N a złodzieju czapka gore. Dyabeł nie śpi... a nuż się czegoś domyśla? Nie zdawał sobie sprawy, jakim sposobem stać się to mogło, ale dosyć, ze miał nieczyste sumienie. Jeszcze też zagadnęła go w sposób dwuznaczny:<br>
{{tab}}Obecność pani Ambrożowej w stodole nie była żadną nadzwyczajnością, bo nieraz przy dniu pogodnym, gdy się czuła wolną od niedyspozycyi, pozwalała sobie udawać się spacerkiem nietylko do gumien, ale nawet w pole, jeżeli gdzie niedaleko była robota; ale tym razem mąż spojrzał na nią podejrzliwie, a uśmiech jakim go powitała, przyjął z niedowierzaniem. Na złodzieju czapka gore. Dyabeł nie śpi... a nuż się czegoś domyśla? Nie zdawał sobie sprawy, jakim sposobem stać się to mogło, ale dosyć, że miał nieczyste sumienie. Jeszcze też zagadnęła go w sposób dwuznaczny:<br>
{{tab}}„Mąż nie spodziewał się pewno, że mnie tu zastanie.“<br>
{{tab}}„Mąż nie spodziewał się pewno, że mnie tu zastanie.“<br>
{{tab}}Jakby mu z ust wyjęła. Co tu na to odpowiedzieć? Skrzywić się? źle.., rozśmiać, chociażby zadając sobie gwałt, kto wie, czy nie gorzej jeszcze, bo mogłoby wy-
{{tab}}Jakby mu z ust wyjęła. Co tu na to odpowiedzieć? Skrzywić się? źle.., rozśmiać, chociażby zadając sobie gwałt, kto wie, czy nie gorzej jeszcze, bo mogłoby {{pp|wy|glądać}}