Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/547: Różnice pomiędzy wersjami

Kejt (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 22:07, 14 maj 2021

Ta strona została przepisana.

Niemiec, grał w karty a jednym z gości; na drugim położył się i spał jakiś widać niezbyt trzeźwy gość.... Zresztą w saloonie nie było nikogo.
Włóczęga stał przed oknem i trząsł się od zimna.
Oko jego przebiegało po szeregach butelek różnorakiej barwy i formy, stojących na pułkach; ślizgało się po okrągłych beczułkach — i pieściło się widokiem „free lunchu” (bezpłatnej przekąski), wystawionego na stole w głębi. Człowiek ten u czuwał, że mu nabiega na język cierpka i gorzka ślina.
Potrzebował jeść i pić.
W tej chwili ominął go strach przed sprawiedliwością; zapomniał o wszelkich daleko sięgających planach, jakie snuł przed chwilą.... Głód i pragnienie nad nim zapanowały, palące, ze zwierzęcą siłą.
Na wszystko był teraz gotów.
Ukradnie, będzie żebrał.... wszystko zrobi.... ale musi zaspokoić głód!
Decydować się musiał prędko; już chciał wejść do saloonu, gdy oto los uśmiechnął mu się sam.
Lob przedstawił się włóczędze w postaci owego draba, który go śledził przez całą drogę od nadrzecznego pustkowia farmerskiego aż do miasta. Siedzący stanął teraz za śledzonym — i z ukosa studyował grę jego twarzy.