Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/79: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
kiem tego w jednej chwili powziął postanowienie, którego wykonanie nastąpiło w ślad za tem.<br> |
{{pk|Skut|kiem}} tego w jednej chwili powziął postanowienie, którego wykonanie nastąpiło w ślad za tem.<br> |
||
{{tab}}Maciek po wejściu nie zamknął dla siebie drzwi od sieni; pan Ambroży był tego pewnym, bo skrzypnęły raz tylko — nie widział ich pociemku, ale miarkował mniej więcej, w której stronie się znajdują. Otóż, gdy mąż Magdy w przeciwnej stronie izby szukał siekiery, on przyczołgał się do tych drzwi na czworakach, bo bał się, żeby przechodząc naprzeciwko okna nie został |
{{tab}}Maciek po wejściu nie zamknął dla siebie drzwi od sieni; pan Ambroży był tego pewnym, bo skrzypnęły raz tylko — nie widział ich pociemku, ale miarkował mniej więcej, w której stronie się znajdują. Otóż, gdy mąż Magdy w przeciwnej stronie izby szukał siekiery, on przyczołgał się do tych drzwi na czworakach, bo bał się, żeby przechodząc naprzeciwko okna nie został dostrzeżonym pomimo ciemności.<br> |
||
{{tab}}Czołgając się, myślał tylko o tem, żeby |
{{tab}}Czołgając się, myślał tylko o tem, żeby się jaknajprędzej dostać do sieni, a nie odetchnął, aż dopiero, gdy się znalazł przed chałupą. Tu nie uważając na osłabienie w nogach i zaparcie oddechu, którego paroksyzm napadł go podczas tej wyprawy, puścił się na przełaj przez ogrody do domu. Co się tam mogło dziać po jego odejściu pomiędzy Maćkiem i jego żoną, mało go już obchodziło; ta kobieta zbrzydła mu w jednej chwili tak, ze patrzećby na nią nie mógł teraz.... Całem jego pragnieniem było zatarcie wszelkich śladów swojej bytności w jej przeklętej chałupie.<br> |
||
{{kropki-hr}} |
{{kropki-hr}} |
||
{{tab}}Nazajutrz leżał w łóżku prawie do południa, bo czuł się niezdrów. Zaledwie wstał, zobaczył ekonoma, który przyszedł, trzymając w ręku jakąś siekierę.<br> |
{{tab}}Nazajutrz leżał w łóżku prawie do południa, bo czuł się niezdrów. Zaledwie wstał, zobaczył ekonoma, który przyszedł, trzymając w ręku jakąś siekierę.<br> |
||
{{tab}}„Cóż to za siekiera?“ zapytał pan |
{{tab}}„Cóż to za siekiera?“ zapytał pan Ambroży.<br> |
||
{{tab}}„A to, proszę pana dziedzica, ten hultaj Maciek Kurta dziś w nocy miał stróżować we wsi, tymczasem złapaliśmy go za gumnem, jak rąbał nasze krokwie, te, co to mają być na |
{{tab}}„A to, proszę pana dziedzica, ten hultaj Maciek Kurta dziś w nocy miał stróżować we wsi, tymczasem złapaliśmy go za gumnem, jak rąbał nasze krokwie, te, co to mają być na szopę... więc zabrało mu się siekierę.“<br> |