Strona:Klęski zaraz w dawnym Lwowie.pdf/32: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 09:12, 17 lip 2021

Ta strona została przepisana.

tach[1]. Przy trądzie zaś guzowatym rozwijały się na rękach, nogach i tułowiu wypukłe guzy, oblicze zabarwiało się na kolor miedziano-czerwony, nos puchł, zęby czerniały, oddech cuchnął, z ust płynęła ślina, wzrok dziczał a głos chrypł[2]. Objawy te trwały latami, lecz zczasem guzy te przetwarzały się w śmierdzące wrzody, członki ciała i całe jego kawały odpadały, zanim śmierć zbawcza nadeszła. I właśnie chroniczność tej choroby i powolność spowodowanego nią konania jest przeciwieństwem piorunującego działania moru.
Liczne musiały być w średniowiecznym Lwowie ofiary trądu, skoro dla ich izolacji istniał w pierwszej ćwierci XV w.[3] za miastem opodal bramy Krakowskiej przytułek dla nich[4], zapewne taki sam, jak w tysiącach współczesnych miast europejskich, gdzie również wszędzie budowano za miastem szpitale dla trędowatych.
Nie znamy warunków wstępu do leprosorjum lwowskiego. Wszędzie jednak na zachodzie uchodził uznany za trędowatego za umarłego dla świata, za wyklętego ze społeczności ludzkiej, któremu najlżejsze zetknięcie się ze zdrowymi było zakazane, a nawet zbliżanie się z oddali, gdy im w oznaczonej ściśle porze roku leprosorjum opuścić było wolno, musiało być przez niego oznajmiane specjalną grzechotką, by ludzie mieli czas na ucieczkę przed nieszczęśliwcem. A jakaż była możliwość strasznych pomyłek, skoro pod nazwą trądu rozumieli współcześni także różne inne, dziś znane pod innemi nazwami choroby skórne i weneryczne[5].

Ponure zaś ceremonje towarzyszyły wstępowi chorego do leprosorjum. Ubrany w prostą szatę z głową kirem przykrytą opuszczał on w otoczeniu rodziny swe dotychczasowe mieszkanie. Naprzeciw niego wychodził kler i po pokropieniu wodą święconą prowadzono go przy wtórze wigilij do kościoła, gdzie chory zajmował miejsce przeznaczone zazwyczaj dla nieboszczykowskich katafalków, a w czasie mszy św. intonowano Requiem. Następnie na cmentarzu symulowano jego pogrzeb przy recytacji Libera, wręczano mu „łazarzową szatę“, charakterystyczny ubiór trędowatego, wspomnianą już grzechotkę, garnuszki dla jego wyłącznego użytku, rękawiczki, by ręka jego z niczem się nie zetknęła i wreszcie sakwę na kiju dla przyjmowania jałmużny[6]. Jakiegoż hartu ducha i wytrzymałości psychicznej trzeba było, by na progu leprosorjum wysłuchać jeszcze słów księdza, wzy-

  1. H. Leloir, o. c., str. 9.
  2. Peters, o. c., str. 55.
  3. Pomniki dziejowe Lwowa, t. III, str. 123 408, r. 1425.
  4. Ibidem, t. IV, zap. 230, str. 31, r. 1441, legat „pro cibis infirmorum leprosorum foras civitatem ante portam Cracoviensem“.
  5. de Buret Frédéric, Le gros mal ou syphilis médiéval, str. 140-141. Paris, 1894.
  6. Ibidem, o. c., str. 140-1; A. Calonne, La vie municipale au XV-e siècle dans le Nord de la France, str. 133. Paris, 1880.