Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 177.jpeg: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Pywikibot touch edit
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}— Nowy towarzysz. Mniejsza o imię. Pójdźmy.<br />
{{tab}}— Nowy towarzysz. Mniejsza o imię. Pójdźmy.<br>
{{tab}}Wysunęli się z mijającej ich gromady, zwracając kroki<br />
{{tab}}Wysunęli się z mijającej ich gromady, zwracając kroki ku wielkiej tawernie w pobliżu, gdzie nocną porą po pracy zbierali się robotnicy na odpoczynek i zabawę.<br>
{{tab}}W obszernych izbach tłumnie było i gwarno. Łacheć patrzył z zajęciem i nie bez pewnego podziwu na twarze te i postacie jędrne, silne, zwaliste, tak inne od tych, które widywał przez całe życie swoje w śródmieściach, na teatrze, na ulicy, w biurach urzędniczych i w kawiarniach. — Przepaść oddzielająca masy robotnicze od reszty społeczeństwa wzrosła w ciągu wieków tak dziwnie i niepojęcie, że tam&#32;»na wyżynach«&#32;cywilizowanego motłochu nie wiedziano prawie o ich istnieniu...<br>
{{tab}}ku wielkiej tawernie w pobliżu, gdzie nocną porą po pracy zbierali się robotnicy na odpoczynek i zabawę.<br />
{{tab}}Usiedli w kącie przy osobnym stoliku. Korzystając z chwili, kiedy się Józwa oddalił dla wydania służącemu poleceń czy też rozmowy z jakimś znajomym, Grabiec zagadnął Łachcia, głową na tłum wskazując:<br>
{{tab}}W obszernych izbach tłumnie było i gwarno. Łacheć patrzył z zajęciem i nie bez pewnego podziwu na twarze te i postacie jędrne, silne, zwaliste, tak inne od tych, które widywał przez całe życie swoje w śródmieściach, na teatrze, na ulicy, w biurach urzędniczych i w kawiarniach. — Przepaść oddzielająca masy robotnicze od reszty społeczeństwa wzrosła w ciągu wieków tak dziwnie i niepojęcie, że tam&#32;»na wyżynach«&#32;cywilizowanego motłochu nie wiedziano prawie o ich istnieniu...<br />
{{tab}}— Czy wie pan, co to jest?<br>
{{tab}}Usiedli w kącie przy osobnym stoliku. Korzystając z chwili, kiedy się Józwa oddalił dla wydania służącemu poleceń czy też rozmowy z jakimś znajomym, Grabiec zagadnął Łachcia, głową na tłum wskazując:<br />
{{tab}} Czy wie pan, co to jest?<br />
{{tab}}Łacheć spojrzał mu w oczy.<br>
{{tab}}— Morze, morze, które trzeba rozkołysać, rozwichrzyć, wzdąć i zalać niem świat...<br>
{{tab}}Łacheć spojrzał mu w oczy.<br />
{{tab}}W głowie Łachcia, dotąd oszołomionej, nagle coś błysnęło; zdawało mu się, że zaczyna rozumieć...<br>
{{tab}}— Morze, morze, które trzeba rozkołysać, rozwichrzyć, wzdąć i zalać niem świat...<br />
{{tab}}— I pan chce...?<br>
{{tab}}W głowie Łachcia, dotąd oszołomionej, nagle coś błysnęło; zdawało mu się, że zaczyna rozumieć...<br />
{{tab}} I pan chce...?<br />
{{tab}}Grabiec skinął głową, wzroku zeń nie spuszczając.<br>
{{tab}}— Tak.<br>
{{tab}}Grabiec skinął głową, wzroku zeń nie spuszczając.<br />
{{tab}}— Tak.<br />
{{tab}}— I pan mnie wezwał...?<br>
{{tab}}— I pan mnie wezwał...?<br />
{{tab}}— Tak.<br>
{{tab}}— Aby już nie było Halsbandów, gramofonów, starych emerytów?<br>
{{tab}}— Tak.<br />
{{tab}}— Aby już nie było Halsbandów, gramofonów, starych emerytów?<br />
{{tab}}— Tak jest. Aby nie było nic z tego, co jest. Jedno wielkie morze, chłonące brud ziemi — a nad niem rozkazujący falom bogowie.<br>
{{tab}}Józwa zbliżył się do nich i usiadł ciężko na krześle.<br>
{{tab}}— Tak jest. Aby nie było nic z tego, co jest. Jedno wielkie morze, chłonące brud ziemi — a nad niem rozkazujący falom bogowie.<br />
{{tab}}Józwa zbliżył się do nich i usiadł ciężko na krześle.<br />
{{tab}}Zaczęli rozmawiać, pochylając głowy ku sobie. Początkowo
{{tab}}Zaczęli rozmawiać, pochylając głowy ku sobie. Początkowo