Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka...: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja nieprzejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
Beau.bot (dyskusja | edycje)
scalanie proofread
Linia 1:
{{Dane tekstu
{{Nagłówek
| autor = Juliusz Słowacki
| tytuł = Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka...
| podtytuł =
|autor=Juliusz Słowacki
| wydawnictwo = Księgarnia W. Gubrynowicza
|sekcja=
| drukarz = W. L. Anczyc i Spółka
|adnotacje=
| redaktor= Bronisław Gubrynowicz
|poprzedni=
| rok wydania = 1909
|następny=}}
| miejsce wydania = Lwów
| strona indeksu = Dzieła Juliusza Słowackiego T1 (1909)
| źródło = [[commons:File:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu|Skany na commons]]
| pochodzenie= [[Dzieła Juliusza Słowackiego tom I (1909)|Dzieła Juliusza Słowackiego tom I]]
| poprzedni = O Boże ojców moich, Tobie chwała
| następny = Mój Adamito...
| inne = {{Całość|Dzieła Juliusza Słowackiego tom I (1909)/Całość}}
}}
 
<poemcenter>
{|width=430|
Oto Bóg, który łona tajemnic odmyka,
|-
Podniósł wreszcie zasłonę czarną z matecznika
|<pages index="Dzieła Juliusza Słowackiego T1 (1909)"
I pokazał... okropną umysłów ruinę,
from="PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/170"
Oczy krwią zaszłe, twarze zielone i sine,
to="PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/171" />
Dogasające oczy przy ofiarnej czarze,
|-
Zabójstwa serc i skryte na trupy cmentarze,
|}
Kijami po moskiewsku nasiekane grzbiety,
</center>
Żywce zwierzęce widma — włóczęgi — szkielety,
Chodzące ludzi szczątki — ciał ruchome ćwierci,
Pełny wężowisk ducha matecznik, gród śmierci...
 
Tamże jest tron jako grób straszliwy i czarny,
Na którym się pokazał ów niedźwiedź polarny,
Figura z krwi i z ciała, wewnątrz chora, pusta,
Mocarz zapowiedziany w proroctwie oszusta.
Przed jego pożyczoną już od cara mocą
Szkielety waryjatów kładną się, gruchocą,
Podlą się i za podłość mu składają dzięki.
Słychać trzask czaszek, grzechot piszczeli i jęki.
Któż by powiedział wczora, że ta, ach, kotara
Kryje takie tam uczty straszne Baltazara,
Że ten, co miał serdeczne niegdyś w Polsce państwo,
Dzisiaj osławiony zapadł w ducha pijaństwo
I bachanalią kończy z uczuciem wieczności,
Nie wiedząc, że ma z trupów śmiejących się gości,
Że tam nie oświecony jest dom bez miesiąca
I ręka carska ogniem po ścianach pisząca,
Że przy stole okropne zbierając okruchy
Siedzą cała nie swymi napełnione duchy,
Liczba jakaś szatanów, która ciał używa.
Ten mówi ja — a drugi duch się w nim odzywa —
Drugi — którego przeszłość w siebie zajrzeć znęci,
Spojrzy — i cudzą pamięć znajdzie w swej pamięci.
Inny... gdzieś pod Grochowem naznaczony blizną,
Zapomni się i Moskwę nazywa ojczyzną.
Tamten rozczochra włosy i podniesie pięście,
I krzyknie jak kobieta: Boże! o! nieszczęście!
I zaszlochaniem, w którym już braknie oddechu,
Zakończy jak dziecinna harmonika śmiechu,
Z tonu na ton spadając, aż głosem zaleci
W te jamy, gdzie psy wyją piekielne jak dzieci...
 
Tam, patrzaj, człowiek niby zachłyśniony Bogiem,
Ojczyzny, swojej matki dawnej, stoi wrogiem;
W serce, gdzie ona jeszcze święty ogień trzyma,
Swymi sztyletowymi utkwiwszy oczyma...
Wariat, a mądry! Sztandar zaguby rozwinie,
Wszystkich wyszle i straci, ale sam nie zginie —
Jako płaz będzie pływał w skorupach i ślinie...
 
I teraz stoi, patrzaj, jak trup w grobie cały,
Od którego robaki sto lat uciekały,
I nareszcie z przestrachem rzuciły trumnicę,
Gdzie kości wypróchniałe gorzały jak świéce.
 
I nad okropnym, ciemnym piekła malowidłem
Szary tak machnął ręką, jak niedoperz skrzydłem...
</poem>
 
{{TekstPD|Juliusz Słowacki}}
 
[[Kategoria:Juliusz Słowacki]]
[[Kategoria:LiteraturaDzieła polskiegoJuliusza romantyzmuSłowackiego tom I (1909)]]