Spotkanie (Łazowertówna)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Spotkanie |
Pochodzenie | Imiona świata |
Wydawca | Wydawnictwo „Droga“ |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia Artystyczna |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
SPOTKANIE
Zagubiona w podróży jak w bajce,
w młodość własną zapatrzona jak w lustro,
nie wiedziałam, że cię właśnie tam znajdę,
nieznajoma, dziwaczna Francuzko...
Gdy dzień każdy wiódł w radość jak ścieżka,
każde „jutro“ nabrzmiewało pokusą,
jakże mogłam przeczuć, że tam mieszkasz,
w małem mieście Lamartina i Russa?
Że w tem mieście — pogodnem, czyściutkiem —
gdzie ze wszystkich stron pachnie rezeda,
chodzisz sobie taka sama jedna,
z parasolem — ze swym kaszlem — ze smutkiem?
O rozmowo naiwnie liryczna!
(W kawiarence: ja — przy winie, ty — przy mleku...)
Oświadczyłaś, że ranek jest śliczny
i spytałaś, czy jestem zdaleka.
Powiedziałaś, że w tem mieście jest jezioro,
„bardzo piękne — piękniejsze niż Leman“,
stary kościół — i zabytków sporo —
i już więcej nic ładnego niema...
I że życie czasem bywa jak sen —
przykry sen, który nawet nic nie znaczy...
Że zupełnie, zupełnie jest inaczej,
quand on est jeune — —
Jest się młodym, ma się ideały,
podróżuje się — tu i tam...
(Zrozumiałam wtedy: świat jest mały,
smutek — wielki. I wszędzie ten sam.)
Jakie to było dziwne: ty przy jednym, ja przy drugim stoliku,
wczesnym rankiem w pustej kawiarni pijące mleko i wino — —
Słowami najprostszemi, których szukać nie trzeba w słowniku,
rozmawiałaś z obcą dziewczyną.
Twoje miasto jest dziś bardzo daleko — ale świat jest przecież taki mały...
Może przez to widzę aż stąd
twoich oczu spłowiałą niebieskość, błękit twego jeziora wspaniały,
le bleu qui monte...