tej drodze, choć ta droga wiodła lud, któremu służyli słowem swojem, ku zgubie. Pod tym względem, gazeta bytomska, będąca prawdziwą potęgą na Śląsku polskim „Katolik“, odegrała w tych czasach smutną bardzo rolę, a zasłużony niezawodnie w dniach gdy o rozprzestrzenianie słowa jedynie polskiego w tej dzielnicy chodziło Napieralski, zapatrzony jak w słońce w Centrum, uporem swoim w trzymaniu z niem i kunktatorstwem, w kronikach politycznego jego odrodzenia nie zapisał się dodatnio. Zapomniał o tem, że polityk w miarę zmienionych okoliczności, zmieniać metody postępowania swojego powinien, więc gdy rozległo się na Śląsku pruskim hasło odłączenia się od stronnictwa, które coraz więcej rządowem stronnictwem się stawało, nie zrozumiawszy wielkiej jego doniosłości, czas długi paraliżował wielką narodową robotę, wnosząc rozdźwięk w stosunki, które dla dobra Śląska wymagały jedności i harmonji[1].
Rzecz godna podkreślenia na tem miejscu. Narodowy ruch odrodzeńczy na Śląsku wyszedł, jak to zaznaczyłem wyżej z wewnątrz, ruch odrodzenia jego politycznego wniesiony został z poza jego granic. Z Wielkopolski i Berlina od Polaków jakimi Ślązacy wprawdzie byli, ale nie od Ślązaków. Ci go nie wyczuwali, a jedyny który mógł był gdyby chciał rozbudzić go w ich sercach Napieralski (nie Ślązak wprawdzie, ale długoletnim pobytem w Bytomiu ześląszczony) przez kunktatorstwo, może upór, a może niezrozumienie nowych prądów, zrobić tego nie chciał. Poznaniowi więc i Berlinowi, redaktorom „Pracy“ i „Dziennika Berlińskiego“, ma się do zawdzięczenia, że na Śląsku Górnym, trzymającym ściśle szereg lat z niemieckiem Centrum, rozległo się hasło „precz z centrum, wybierać posłów do Koła polskiego“. Pojąć łatwo jakie wrzenie wywołało to hasło w tej dzielnicy. Zatrwożeni księża rzucili na nie anatemę, rząd uważając Centrowców niemal już za swoich, krzywem okiem zaczął spoglądać na tych, którzy z nimi po-
- ↑ Stanisław Bełza. My czy oni na Śląsku polskim. Wydanie 2 Katowice 1902.