ściowej nie ważymy niemal nic. Tak też rzeczywiście jest, co stwierdzić miałem sposobność osobiście, od lat czterdziestu przebiegając Śląsk polski wszerz i wzdłuż, gdym się na nim po raz pierwszy w życiu, w zaraniu moich dobiegających dziś do kresu lat, z niezapomnianym Karolem Miarką zetknął.
To przejście od polskości do niemieckości jest naturalnie stopniowe, w miarę przecież jak się na zachodnią stronę Odry przejedzie, uczuwa się za Raciborzem i Opolem przewagę już nad nami obcych. Ta przewaga po za Koźlem i Głogówkiem nie jest jeszcze tak wyraźna, silnym klinem wrzynamy się tam w niemieckość zaledwie jednak Odra, o której Górnoślązak pięknie śpiewa:
„Płynie Odra płynie po polskiej krainie
A dopóki płynie, nasz Śląsk nie zaginie“,
zaledwie, powtarzam, Odra rozstanie się z Opolem, kierując się ku Brzegowi, przez Niemców na Brieg przeinaczonemu, topniejemy niby śnieg w końcowych dniach zimy.
Ale na wschodniem wybrzeżu tej rzeki, jesteśmy wszechwładnymi panami. Zwłaszcza po wsiach, gdzie Niemiec jest nieledwie wszędzie gościem. Czuje się to wszędzie gdzie się stąpnie, a są okolice (np. Wielkie Strzelce), gdzie się czuje to silniej niż w niejednym z powiatów ziemi warszawskiej.
Powiedziałem wyżej, że mapa Śląska wygląda jak pochylona elipsa ze wschodu na zachód. Jakże na niej przedstawia się mapa polskości w tej dzielnicy? Jak mapa kraju, w który pchał się od wieków Niemiec z niehamowaną niczem gwałtownością, urywając mu co się tylko gdziekolwiek dało, i podmywając mu gdzie tylko było to łatwem do uskutecznienia, grunt. Parcie jego ku wschodowi jednakowo silne wszędzie, na północy i południu Śląska Górnego urwało nam najwięcej, najmniej w środku. Od Lublińca więc do Opola i od Pszczyny do Raciborza przedstawiamy kadłub zwarty i silny, o procentowym stosunku polskości od 80 przeszło do 50, ale na północy i południu kadłub ten się zwęża i choć o zabarwieniu silnie polskiem, polskość tę przecież tam