Przyglądał się jej z podziwem, myśląc, skądby się tu wziąć mogła.
Znał mieszkańców całej okolicy, a słodka twarzyczka dzieweczki napewnoby utkwiła w jego pamięci.
Zrozumiał że dziecko to, albo cudownym tu się znalazło trafem, albo też z jakichś dalekich pochodziło okolic.
Spytana o imię i skąd się tu, w tym ciemnym borze znalazła, nie potrafiła na to odpowiedzieć. Duże, błękitne oczy utkwiła w swoim opiekunie i jakby prosiła, żeby jej o nic nie pytał.
Naraz, gdy zabierał się do wsiadania na konia wraz ze znalezioną dzieweczką, z gęstych krzaków wyskoczył niespodzianie straszliwy dziki zwierz i kierował się wprost na dziewczynkę.
Robert pochwyciwszy noża zadał kilka straszliwych ciosów napastującemu, który, widząc, z kim ma do czynienia
Strona:Ślicznotka.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —