żym, gdy miała zabrać matkę drobnej dziatwie, a rozczulona płaczem sierót wróciła z niczem (z Brzeżówki). Śmierć bowiem jest jeno posłańcem Bożym, który z woli potężnego władcy schodzi tam, gdzie ma zlecenia i wyprowadza duszyczki z tego świata. „Gdy Śmierć podetnie ciało Rusina w Pokucia, przychodzą po duszę jego aniołowie: czujny (czuły) i głuchy, ten ostatni nazwany tak z powodu nieczułości na płacz duszy, którą na drugi świat zabiera. „Gdy głuchy anioł wyjmie duszę, z ciała, siedzi z nią w chacie, dopóki nie zamkną trumny. Wtedy dopiero wiedzie on z radością duszę na sąd”.
Z naszych bajek i przesądów ludowych dostatecznie znane są naiwne, bo pierwotne sposoby oszukiwania Śmierci np. przez zagwożdżenie jej w drzewie. Podanie (szeroko rozpowszechnione w Polsce) niesie, iż chłop „zabił raz Śmierć kołkiem w spróchniałem drzewie, tak że się stamtąd wydostać nie mogła, a przez ten czas wychudła, tak że zostały tylko same kości”. Odtąd ludzie przez długi czas nie marli, bo Śmierć była uwięziona. Do bajki olkuskiej o uwięzieniu Śmierci w spróchniałym buku, albo kujawskiej baśni o zamknięciu Śmierci w cudownej torbie, mamy analogiczne baśnie na Ukrainie i Litwie. Hucuł zamknął Śmierć w trumnie i wrzucił ją do Dunaju. „Skutek był taki, że ludzie nie umierali sami, a starych musiano dobijać. Po pewnym czasie wezbrały wody i wyrzuciły na ląd trumnę, którą praczki wyłowiły, a otworzywszy trumnę, umolniły[1] Śmierć”. Odtąd zabiera ona mnóstwo ludzi. Śmierć zamknął Łotysz w tabakierze, przez 7 lat przesiedziała a ludzie przez ten czas nie umierali i dopiero gdy ziemia skarżyć się zaczęła, że jej ciężko dźwigać tyle ludzi, P. Bóg kazał Śmierć wypuścić. W całej Europie rozpowszechniona jest baśń o Śmierci, którą kowal zakuł albo chłop zagwoździł w drzewie, beczce itp. i przez czas dłuższy trzymał na uwięzi, tak że przez ten czas nie zachodziły wypadki śmierci. W kościele Św. Wincentego, patrona zdrowia, w Neapolu widzieć można trumienki, ofiarowane przez matki podczas choroby dziecka pierwotnie może w tej myśli, że tym sposobem oszukają anioła śmierci, który zadowoli się trumną, zostawi dziecko w spokoju. U Żydów polskich i węgierskich dają niebezpiecznie choremu inne imię w celu zmylenia anioła Śmierci, który miał polecenie zabrania na drugi świat chorego z tem pierwsze[2] imieniem. Ludy mongolskie na Kaukazie, zarówno jak Dajakowie na Borneo, w razie choroby oszukują demona śmierci przez zmianę imienia. Birmani oszukują króla śmierci w ten sposób, że w razie choroby, dajmy nato dziecka, ubierają trzcinę bambusową jak dziecko, wkładają do otworu w kiju włosy i paznokcie dziecka, i tak je ocalają. Podobne wyobrażenia znane już były Grekom w starożytności. Syzyf skrępował nogi i ręce Śmierci, która przestała kosić ludzi, dopóki Ares ej[3] nie wyzwolił. Baśniowy wątek zabijania kołkiem w drzewie Śmierci, Biedy itp. istot antropomorfizowanych, rozpowszechniony