w niedźwiedzia, który w przednich łapach zachował kształ ręki człowieka (Dziewiętniki). Znaną jest wśród ludów na obu półkulach bajka o niedźwiedziu, zrodzonym z kobiety, i niedźwiedziu, bohaterze, który cudów waleczności dokonywał. Bajka ta zapisana na Śląsku krewni się z klechdą zpod Olkusza, w której niedźwiedź porwał z pola kobietę do swej jaskini — po kilkunastoletniem pożyciu małżeńskiem urodził im się syn Niedźwiedzie uszko. Kiedy dorósł, dobrał sobie towarzyszy, jak Zawaligóra i Wyrwidąb i spełniał czyny bohaterskie. Podanie to, sięgające głębokiej starożytności, tłómaczy się powszechną u ludów pierwotnych wiarą w wywodzenie ludzi od zwierząt. Człowiek pierwotny objaśniał sobie kosmatość ucha człowieczego (ucho włosami pokryte) pochodzeniem od niedźwiedzia. Z wiary o cudownych własnościach niedźwiedzia przechował się przesąd w Czarnym Dunajcu, że oko prawe niedźwiedzia, zawieszone dziecku na szyji, czyni je odważnem, a jeżeli kto sadłem niedźwiedziem nasmaruje sobie z rana czoło, będzie miał dobrą pamięć. Znany z powiastki o Domejce i Dowejce pojedynek na odległość niedźwiedziej skóry przypomina przysięgę na niedźwiedzią skórę. Lud rosyjski powiada o niedźwiedziu, że to zaczarowany człowiek. Rumuni radzą na bóle krzyżów dać się niedźwiedziowi podeptać, widocznie, aby nabrać jego siły. Chłopki na Uralu przypisują pazurom niedźwiedzia tajemnicze siły, młodzieniec zadraśnięty niemi przez dziewczynę lata za nią oczarowany, ząb niedźwiedzia chroni Ostjaka od chorób i niebezpieczeństwa. Finowie klną się na niedźwiedzią skórę, całują jego łapę i powołując go na świadka, mienią go wszystkowidzącym. W przyznaniu niedźwiedziowi daru wieszczego a przynajmniej wielkiego rozumu zgadzają się wierzenia ludów wschodu i zachodu. Człowiek pierwotny wyprowadza zazwyczaj ród swój od wspólnego przodka, jakiegoś zwierzęcia, np. niedźwiedzia, przyznawał mu bowiem wyższość nad sobą. Czując maluczkość swą wobec siły i potęgi tego króla puszczy, usiłował „modłami skruszyć jego zawziętość”. Przytem chodzenie na dwu łapach, przypominających stopy ludzkie, i wcale pokaźny zasób rozsądku, zbliżały go do człowieka, który poczytywał go za krewnego i starał się zaskarbić sobie jego względy. Kret, wyrządzający podminowaniem łąk tyle szkody na wsi, był niegdyś chłopem, za karę zamieniony został w zwierzę. Zuchwały z natury, nie usłuchał rozkazu bożego i nie poszedł naprawiać gościńca. Został więc kretem i musi na wieki ryć się pod ziemią, a jeśli się poważy wyjrzeć na świat boży i stanąć na ścieżce, przez ludzi utorowanej, przepłaca to życiem.
Z przeżytków wiary w wędrówkę dusz zajmują przeobrażenia duszy w ptaki poczesne miejsce. W wyobrażeniach naszego włościaństwa błogosławione duszyczki pomarłych dziateczek śpiewają w cieniu drzew w postaci makolągwy, jaskółeczki li|b innej miłej ptaszyny. „Zmarłe na ziemiach polskich dzieci nie
Strona:Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego.djvu/049
Ta strona została przepisana.