Strona:Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Gdy dziewczyna w powiecie nadwórniańskim odrzuca starających się o jej rękę młodzian, jednego po drugim, wówczas ostatni bierze ukradkiem trochę włosów z jej głowy i kładzie je do trumny, a gdy ksiądz grób zasypie, przebierająca dziewczyna nie wyjdzie już więcej zamąż.
Wracając z pogrzebu, woźnica u Łemków nie siada na wóz, na którym wiózł umarłego, aby mu się coś złego nie stało, lecz prowadzi koni w ręku — Gdy stanie na obejściu, przewraca wóz kołami do góry, aby odwrócić zło, a przywrócić wszelkie dobro. Lud w Charkowie utrzymuje, że przejście drogi pogrzebowi wywołuje owrzodzenie czytakami, które leczyć trzeba rozpalonem żelazem, bo w innym razie grozi niebezpieczeństwo życia. „Ażeby wróble zbożu nie szkodziły, chłopek — w okolicy nadniestrzańskiej — bierze wióry od trumny i koło wschodu słońca okadza niemi swą niwę, wierząc, że dym z nich śmierć zada ptactwu lub je odstraszy“. Ktoby na Pokuciu „zasiał na polu w ten dzień, kiedy ktoś we wsi umarł, temu ziarno zamrze i nie zejdzie“. Nie kwaszą też kobiety kapusty w ten dzień, gdy jest we wsi martwieć, boby im się barszcz ciągnął, jak batogi (od Horodenki). Gdy komu z wieśniaków w okolicy Gródka (nadbużańskiego) pieniądze ukradną, „znajomi składają się po parę groszy, a poszkodowany niesie w nocy do cerkwi i kładzie na mary“ w tem przekonaniu, iż „złodziej i jego rodzina zbiednieje i powoli wymrze“.
W podaniu ludowem (z gub. mińskiej) wracają o północy troje zmarłych dzieci w dzień zaduszny do kaplicy, na widok swej matki „wściekle rzucili się ku niej“. Syn dźwigający kajdany „chciał ją kajdanami zabić“, córka niosąca żółty piasek zamierzyła się, aby matkę zasypać, ale matka padła nieżywa. Lud wieśniaczy na Białorusi nad Niemnem, zabrania „patrzeć przez okno, gdy wiozą zmarłego, bo umrze ktoś w tym domu“.
Włościanie czescy utrzymują, iż kto się czesze grzebieniem, którym czesano umarłego, temu wypadną wszystkie włosy. Lud czeski wzbraniał (1823 r.) kobiecie przekroczyć deskę śmiertelną, w tem przekonaniu, że nabawiłaby się choroby nóg, zabrania wyglądać oknem w nocy, gdy ciało jest w domu, grozi to śmiercią ciekawemu, nieboszczyk bowiem obchodzi wtedy gospodarstwo. Uczestnicy pogrzebu w Czechach północnych idą na cmentarz w zwartym szeregu, bo gdyby szli rozdzieleni, ktoś z ich szeregów wkrótceby nie żył. Aby dzieci nie zabrała śmierć, gdy umarły leży w izbie, mierzą dzieci sznurem, który kładą potem do trumny. Że to wierzenie odwieczne, tego dowodzi następująca wiadomość z kroniki czeskiej Neplacha (1322 — 1368) o pasterzu, który jako upiór chodząc po wsiach dręczył i dusił ludzi a „kogokolwiek w nocy po imieniu zawołał, ten w ciągu ośmiu dni umierał“. Lud bułgarski przypisuje te zgubne właściwości t. z. jednomiesięcznikom, t. j. urodzonym w jednym miesiącu, taki człowiek „po śmierci woła pozosta-