na pierwszym kroku zostanie przykuty do miejsca“. Atoli „takie mierzenie jest wielkim grzechem, gdyż zmusza owego zmierzonego nieboszczyka do czuwania, on to bowiem jest tą niewidzialną siłą, która chwyta złodzieja na gorącym uczynku i trzyma go ubezwładnionego“. Lud okolicy Andrychowa opowiada coś podobnego o koniach malikowatych, tj. z podwójnym kłębem pacierzowym: „gdy taki koń padnie w stajni, muszą po nim paść trzy konie inne“. Chcąc temu zapobiec, należy „wyciągać zdechłego konia ze stajni nie przez próg, ale popod próg lub przycieś“. Istnieje wiara u nas i u innych ludów (np. w Sycylji), że „śmierć jednej osoby we wsi pociąga za sobą zgon dwu innych podobnego wieku i stanu“. Gdy w domu szybko po sobie umierają dwie osoby, Styryjczycy utrzymują, że one trzecią za sobą pociągną. Wedle wyobrażenia Rumunów umarły zabiera z sobą na drugi świat jedną lub dwie osoby, zły wybiera sobie osoby młode i piękne, dobry starych i ułomnych. Rumun powiada: Jeżeli dwaj z rodziny umrą, powołują do siebie tego trzeciego. Zetknięcie się z umarłym uważali za niebezpieczne starożytni Indowie, jakoteż dzikie plemiona Australji. Wychodzą bowiem z przekonania, że „dusza umarłego przyciąga do siebie duszę żyjącego człowieka“.
Do wywożenia na cmentarz ciała zmarłego używa lud w Chełmskiem wołów, które za powrotem z pogrzebu oblewają wodą, myją nią też i ludzi wracających (od Włodawy i Galina). Początek to lustracji z czasów przedhistorycznych, woda zmywa nieczystości spowodowane zetknięciem się z umarłym. Posługiwanie się wołami, które już w dobie indoeuropejskiej do tego celu służyły, świadczy również o starożytności zwyczaju. Wołami, orano już w epoce bronzowej i młodej kamiennej. Wołów w zaprzęgu (jarzmie) używano w starożytności powszechnie, co zaświadczają Hezjod, Rigweda i in., jak to do dziś jest zwyczajem na Rusi i u ludów słowiańskich, a było do niedawna w niektórych okolicach Polski. U starożytnych Germanów woły ciągnęły wóz ze zwłokami „na drogę do halji“. Umarłego na Podolu nie wiozą klaczą źrebną, bo poroniłaby na pewno, ani klaczą wogóle, boby od tego czasu była niepłodna, ale wołami, bo te są niepłodne. I na Rusi bukowińskiej (u Mołodjewi) do bramy cmentarnej „wiozą nieboszczyka wołami, końmi nie wolno“. Wieśniacy wołyńscy utrzymują, że „konie wiozące zmarłego pocą się zawsze“, tak im ciężą zwłoki. Wiozącemu umarłego na cmentarz — nakazują nasi włościanie — „nie używać na konie bicza“, bo ten z konopi albo lnu uwity, przez zbliżenie do ciała umarłego, sprawiłby, iżby „w polu po nieboszszyku nie rodziłby się len“. Dlatego w Borowej i w innych stronach Polski woźnica w takim wypadku pogania gałęzią wierzbową „chabiną“ lub samemi lejcami, wiezie zaś umarłego nie krewny, lecz obcy człowiek, bo swój wywiózłby wszystkich swoich. — Przy powrocie z pogrzebu, Słowianie kładą słomę, na któ-
Strona:Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego.djvu/104
Ta strona została przepisana.