zmarłego, a inteligencja w całej Polsce przed imieniem lub nazwiskiem zmarłych dodaje ś. p. — przed nazwiskiem Żydów tylko b. p. — albo mieni go „nieboszczykiem“, jest to przeżytek pierwotnych wierzeń, ludom bowiem od Sybiru po Australję nie wolno wymawiać imienia umarłego. Zakaz ten miał prawdopodobnie na celu przerwanie wszelkich stosunków umarłego z żywymi, wierzono bowiem, że samem nazwaniem nieboszczyka duch jego zjawi się wśród żyjących. Nawet sen o umarłym krewnym oznacza u nas, u siedmiogrodzkich Sasów i w Chinach — rychłą śmierć.
Człowiek na niższych stopniach rozwoju „obawia się umarłych, żeby nie wrócili dręczyć i karać go za przewinienia wobec nich“, lęka się ich także dlatego, „że mają moc i dążenie pociągnąć za sobą“, na drugi świat. Wedle wierzenia Lapończyków „nieboszczykom zależało w niebie na tem, by żony swe, dzieci i krewnych pozostałych przy życiu, dostać do siebie, do ponurego świata umarłych (zwanego Jabme-aimo) dla swojej, przyjemności i pociechy“. Dlatego Eskimosi wyprowadziwszy zwłoki umarłego z chaty, wołają za nim: „Tu niema już nikogo do zabrania“! W legendzie lapońskiej o nojdzie (=znachorze), krewniącej się z naszą bajką z Przasnyskiego „O panie, co po śmierci przeszkadzał“, nieboszczyk wieziony na cmentarz wstaje z trumny i chce zjeść woźnicę. „Uczestnicy pogrzebu Gilaków na Sachalinie wracając, zasypują ślady swych nóg próchnem“, by zatrzeć po sobie wszelki ślad, gdy ich zły duch ścigać zechce. „Przytem, by zmęczyć i oszukać złego ducha, który prawdopodobnie stara się ich dopędzić, robią zakręty idąc i wracając, przeskakują przez krzaki, zbaczają wciąż z drogi prowadzącej do ich wsi. — Zły duch trądu, w postaci robaka pojmowany, ma nieznosić próchna, zasypującego mu oczy i przy zastosowaniu opisanych środków ostrożności bywa oszukanym“. Do wszystkiego, co dotyczy, umarłych, czują poganie Czeremisi — bojaźń i strach, pochodzący z przesądu, że umarły jest złym duchem, istotą wyrządzającą szkody pozostałym przy życiu Uczestnicy pogrzebu „unikają spoglądania na umarłego, z obawy zepsucia sobie oczu“. Kto zaś przypadkiem spojrzy na trupa, mówi: „Nie wieź z sobą moich oczu, a wieź wronie“! Za umarłym, wywiezionym z podwórza, gospodyni domu rzuca rozpalonym kamieniem, aby się uwolnić od odwiedzin zmarłego. Wśród ludu utrzymuje się przekonanie, iż zmarły człowiek szkodzić może żyjącym, nie tylko wzrokiem i mową, ale także innemi zmysłami. U Czuwaszów leżącemu w trumnie nieboszczykowi „zatykają uszy, nozdrza, oczy i usta kłębkami jedwabnych nici, zwracając się doń jednocześnie z taką przemową: Jeśli zapytają na tamtym świecie umarli, odpowiedź im: Uszy moje nic nie słyszały, nozdrza moje nic nie czuły, oczy moje nic nie widziały, usta moje nie wyrzekły żadnego złego słowa“. Powrót z pogrzebu, podobnie jak pochód na cmentarz, odbywał się
Strona:Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach ludu polskiego.djvu/107
Ta strona została przepisana.