Strona:Śmiertelna gałka.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —

gląda tak — tak — niewiem jak, ale tak, jakby był niekontent, i widać, że wszyscy się go boją. Ale ja go się nie boję, bo on raz bardzo ładnie na mnie spojrzał.
— Oh! ty szczebiotko! Otóż, gdy pułkownicy do Londynu przybyli, wzięto od nich słowo honoru, i pozwolono im odwiedzić rodziny po raz ostatni.
W tej chwili dały się słyszeć kroki; nie stanęły jednak przed domem, lecz oddaliły się, a matka ukryła swą twarz na ramieniu ojca, aby dziecko nie zauważyło jej bladości.
— Przyjechali dziś rano.