Więc na przemian wszyscy słudzy,
Jedni z tyłu z przodu drudzy,
Włosy mu z głowy targali,
Na jego świętą twarz plwali.
Gdy mu oczy zawiązali,
Prorokować mu kazali,
Godząc mu z pięścią do szyje,
Gadaj Jezu kto cię bije.
Posiedział Annasz w noc chwilę,
A miał czystą krotofilę,
Patrząc na więźnia swojego,
Na Zbawiciela naszego.
Annasz wiedzion do łożnice,
Pan nasz wepchnion do piwnice;
Jaki tam był nocleg jego,
Kościół nie śmie zjawić tego.
W piątek wywiedzion z piwnice,
Jakoby łotr z męczennice;
Prowadzon do Kaifasza,
Od okrutnego Annasza.
Widział tam Pan miłościwy,
Iż Biskup niesprawiedliwy,
Fałszywe nań świadki zwodził,
Bo go na śmierć wydać godził.
Gdy Kaifasz z swemi świadki,
Pletli nań wszystkie niestatki;
Stała prawda niestrwożona,
Przed Biskupem spotwarzona.
Piłatowi go posłali,
Osądzić mu go kazali,
Wdziali mu łańcuch na ramię,
Ten był śmierci jego znamię.