Żydowie go pochwycili,
Na górę go wprowadzili,
Gwoźdźmi go na krzyż przybili,
Między łotry postawili.
Wisiał na krzyżu zraniony,
Zbity, skłóty, zekrwawiony,
Nie mając odpoczywania,
Od jęcia aż do skonania.
A byłci tam strach niemały,
Gdy się opoki padały,
Ziemia nad obyczaj drżała,
Jakoby się zapaść miała.
Stało się nad przyrodzenie,
Po wszym świecie zamierzchnienie;
Żywioły się zasmuciły,
Gdy umierał nasz Pan miły.
O Panie nasz miłościwy!
Czemuś tak bardzo cierpliwy,
Dla zmiłowania naszego,
Zapomniałeś Bóstwa swego.
Gdy nas tak bardzo miłujesz,
Sromot, razów, ran nie czujesz;
Raczże nas też tem darować,
Daj nam siebie zamiłować.
Weźmyż to każdy w swą głowę,
Najdroższą śmierć Jezusowę;
Rozmyślajmy ją serdecznie,
Będziem z nim królować wiecznie.