Uważ pobożny człowiecze u siebie,
Co Pan w piwnicy ucierpiał dla ciebie:
I choćby twoje serce było skałą,
Płakaćby miało.
Najprzód z ogrójca był wyprowadzony,
I przed Annasza pierwej postawiony:
Tam odniósł ciężki na twarzy policzek,
Aż upadł wszystek.
W domu biskupim fałszywi świadkowie,
Na Jezusowe nastąpili zdrowie:
Kaifasz zdrajca bez żadnej przyczyny,
Szukał w nim winy.
A gdy się nad nim dość naurągali,
Sami spać poszli, Jezusa oddali
Między hałastrę żydowskiej czeladzi,
O jak mu radzi.
Przykazując im, aby pilnowali,
Żeby mu w nocy spoczywać nie dali:
Tam go hultajstwo okrutnie trapiło,
Srodze dręczyło.
Kiedy mu jedni z brody włosy rwali,
Drudzy za głowę okrutnie targali:
Inni go w świętą twarz policzkowali,
I na nią plwali.
Potem do zimnej wwiedli go piwnicy,
I do smrodliwej, szkaradnej ciemnicy:
Jeszcze mu oczy szmatą zawiązali,
Lżyli, szturchali.