Marcin pokorny ubogo umiera,
A niebo mu się szeroko otwiera:
Na wyjściu jego Anieli śpiewają,
A święci, piekła zwyciężcę witają,
Luboś opuścił owieczki Marcinie,
Gdy cię Bóg przeniósł w niebieskie świątynie,
Lecz i tam swoją opiekuj się trzodą,
Boś miłość ku niej umocnił nadgrodą.
Przed najwyższego gdy już stoisz tronem,
Racz być i dla nas łaskawym patronem:
Płaszczem nagiemu danym nas odziewaj,
Przed gniewem boskim nas grzesznych zakrywaj.
Spraw żeby owce które pobłądziły,
Do owczarni się prawej powróciły:
Bo kto w piotrowym korabiu nie płynie,
Pewno zatonie i na wieki zginie.
Odpędzaj od nas czarta pokuszenia,
Uproś niech żyjem w czystości sumienia:
A gdy nas wesprze twa dzielna przyczyna,
Nie będzie straszna śmiertelna godzina.
O Świętym Janie Kantym.