O bezdenna miłości, Jezu mój kochany!
Podjąłeś śmierć zelżywą i okrutne rany,
Wisząc za grzechy nasze na tym krzyżu srogim,
Ubłagałeś nam Ojca, okupem swym drogim.
Stałeś mu się posłusznym do śmierci krzyżowej,
W nadgrodę nieposłusznej woli Adamowej:
Nie mam ci czem odwdzięczyć tak wielkiej miłości,
Darujęć wolę moją teraz i w wieczności.
Chcę tobie być we wszystkim posłuszne stworzenie,
Odrzucam moje własne chcenie i niechcenie:
Wola twoja najświętsza niech we mnie panuje,
W miłych, w przeciwnych rzeczach zawsze kontentuje.
Chcesz ażebym chorował, albo też był zdrowy,
Ja z miłości ku tobie na wszystko gotowy:
Chcesz wrzodami obsypać jak Joba drugiego,
Proszę cię o cierpliwość jaka była jego.
Dopuścisz wnętrzny ucisk, na serce oschłości,
Utrapienia, pokusy, zewsząd przeciwności;
A w tem nie dasz pociechy, ni z ziemi ni z nieba,
Wyznam: żem nie jest godzien Ojcowskiego chleba.