Moja to przyczyna, wydarła ci Syna,
Jam to winien temu płaczowi srogiemu.
Oj, ty, ty! nie przeczę, czem ze mną nie płaczesz cłowiecze,
Zkądbym ulgę miała, bym płaczących grzesznych widziała.
Udziel łez Maryja, będę płakać i ja,
Niech wykapną oczy, łza z Bogiem jednoczy.
Pięknać to ochota, gdyby długo trwała ta cnota,
Ale żal u ciebie, długi jak błysnienie na niebie.
Przy tobie zasiędę, wiecznie płakać będę,
Przepadnij wesele, Bóg mój umarł w ciele.
Ach mój skory sługo, pokażesz odmianę niedługo,
Nie dotrwasz ostatka, ja płaczliwa zostanę matka.
Zasłona w kościele, pada się w sztuk wiele,
Tyś nasza zasłona, padasz się jak ona.
Me serce miecz płata, gdy umiera Bóg Syn Pan świata,
Żałość łamie kości, boleść targa wszystkie wnętrzności.
Próżno usiłuję, nie wyperswaduję,
Któż uśmierzy troski, chyba wyrok Boski.
Uśmierzyć żal może, kto mi z Synem w grobie da łoże,
Gdy to będzie w skutku, już na ów czas będzie po smutku.