Spojrzyj łaskawie na swoje stworzenie,
Spuść mi potrzebne z nieba wspomożenie,
Pociesz mnie w smutku, pozbaw utrapienia,
Jeźli z twą wolą zgodne są me chcenia.
W tobie ja Panie nadzieję pokładam,
W twej łasce ufność bezpiecznie zakładam:
Wiem że mnie nigdy opuścić nie raczysz,
I w każdej trwodze o mnie nie zabaczysz.
Dziękujęć Panie, za twe ukaranie,
Podług twej woli niech się wszystko stanie:
Karzącą rękę z pokorą całuję,
Co na mnie spuszczasz chętnie to przyjmuję.
Tu mnie siecz, tu karz, nie przepuszczaj Panie,
Byleś przepuścił wieczne ukaranie:
Bo tu choć skarzesz, to jak Ojciec dzieci,
Zaś jako Sędzia ukarzesz po śmierci.
O jak szczęśliwy taki człowiek będzie,
Co go w opiece masz zawsze i wszędzie:
Gdy w czem przewini, jak Ojciec łaskawy
Zaraz go skarzesz za niesłuszne sprawy.
A kogo Panie dla złości odrzucisz,
I swą opiekę z niego wcale zrzucisz:
To mu dopuścisz wolno iść w złej drodze,
I błędnie puszczać sprosnym żądzom wodze.
Przeto cię Ojcze najłaskawszy proszę,
Do miłosierdzia twego serce wznoszę:
Racz mnie mieć zawsze pod opieką swoją,
Poskramiaj krnąbrną uporczywość moją,
Spraw bym szedł zawsze drogami twojemi,
Nie skłaniając się za żądzami złemi:
Daj w przeciwnościach wytrwanie stateczne,
A zaś po śmierci królesiwo twe wieczne.