Że go na niewinnych łono,
Z bezbożnego wyrwał kraju,
Gdzie za główny punkt kładziono,
W sprosnem życiu szukać raju.
Już cię nie krępują pęta,
Wolny na łonie ojczyzny:
Miłość cię zapala święta,
I cierpiącym goisz blizny.
Co za obfite dlań żniwo!
Nie zna gorliwości granic:
Przejęty wiarą zbyt żywą,
Krew za nią przelać ma za nic.
Wszędy stając w sierot sprawie,
Twojem to dziełem Wincenty!
Żeś nam w Wilnie i w Warszawie,
Założył twój Zakład święty.
My ciebie naszym patronem,
W sprawie wieczności mieć chcemy:
Broń przed Najwyższego tronem
Nas grzesznych, bo poginiemy.
Patrzmy na ten wizerunek,
Co za dobroć się maluje!
W jego oku już ratunek
Nieszczęśliwy wyczytuje.
Boże wielki! Boże wieczny!
Wysłuchaj prośb twego sługi:
Stan nasz tu nie jest bezpieczny,
Boże widzisz te łez strugi.
Błagamy cię Jezu Chryste,
Racz nas wspierać twemi siły:
By przynajmniej chęci czyste,
Przy zgonie nas uwieńczyły,