Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/107

Ta strona została przepisana.

interesowanie się wszystkiem, co się tyczy naszych stosunków rodzinnych; obawiam się, że stwarza sobie jakiś niedościgniony ideał. Nie mówiłem mu o tych smutnych przejściach, o których zawiadomiłaś mnie w swoim ostatnim liście.
Oprócz doktora Wolnego będzie mi towarzyszył bezwątpienia jeszcze ktoś. Ta druga osoba pozostanie moją tajemnicą.
Obiecałem ci w którymś ze swoich listów, że ci opiszę swoją małą Greczynkę. Ale to rzecz niełatwa. Przedstaw mnie sobie bladego, chudego, nawpół trupa, i przedstaw sobie przy mojem łożu świeżą, wspaniałą dziewczynę, kwitnącą całym powabem wiosny, ale nie jak u nas nasze fiołki i bratki, ale jak pałający, ognisty kwiat granatu; przedstaw ją sobie w czarnej kamizelce, ozdobionej złotemi arabeskami, z okrągłą złototkaną czapeczką, zsuniętą zalotnie na bok i lekko siedzącą na falach czarnych, błyszczących loków, przedstaw sobie pod tą egipską nocą łagodne, białe oblicze z odcieniem rumieńca na jagodach, z cienkim kształtnym noskiem i parą oczu, z których bije cała poezya Wschodu; przedstaw sobie, że to piękne zjawisko równa z macierzyńską troskliwością poduszki pod moją głową, że przysłuchuje się mojemu oddechowi, że obciera krople zimnego potu z mego czoła; przedstaw sobie nareszcie, że raz z wieczora, kiedy skleiły się powieki mych oczu, kiedy leżałem z barwą śmierci na twarzy, napozór bez życia i świadomości, nagle zapłonęły nad mem czołem jej drobne, piękne wargi w gorącym pocałunku...