Panu Hordliczce wydarzyła się bardzo szczęśliwa okazya do uiszczenia ostatniej sumy, którą mu pożyczył jego łaskawy wierzyciel.
Spotkał pośrednika do wyszukiwania posad, który zatrzymał go z wyrzutem, dlaczego się tak długo nie pokazywał w kawiarni i wyraził nadzieję, że chyba nie jest tego przyczyną nieszczęśliwa przegrana.
— Żałowałem pana szczerze; stałeś się pan, jak już wielu z naszego kółka, ofiarą karcianej namiętności sekretarza. Od tego czasu poznałem i inne niepiękne jego strony; zapewniam pana, że gdybym był na miejscu hrabiego, oddaliłbym go w tej chwili z urzędu. Zajrzałem trochę uważniej w jego karty; powiadam panu, że jest skończonym szulerem. Proponuje swojemu panu urzędników nie podług zdolności, ale podług wysokości wynagrodzenia, którem sobie aspiranci muszą okupić jego łaskę. W ten sposób sprzedał już wiele miejsc, z wyjątkiem, zdaje mi się, dwóch posad rządców. Za kilka dni przyjedzie pan hrabia, zatwierdzi kontrakty, a sekretarz po po podpisaniu tychże schowa do kieszeni umówione wynagrodzenia.
Choć oba wakujące miejsca były dla pana Hordliczki silną przynętą, nie dotknął ich nawet słowem. Sprzeciwiało się jego poczciwej naturze pomaganie sekretarzowi do osiągania nieprawego zysku.
Ale w drodze do domu żałował już swego mil-
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/126
Ta strona została przepisana.