Z fascykułów występowały żywe osoby.
Widziałem je, jak mówią adwokatowi sporne dzieje swych procesów, śledziłem różne wyrazy, zmieniające się przy tem na ich twarzach, i wychodziłem z nimi nareszcie z dusznej kancelaryi na świeże powietrze życia.
Grzebiąc się w zapleśniałej treści fascykułów, przedstawiałem sobie żywe drzewo, z którego opadła garść suchych liści. A jak sobie geolog wywołuje z prostych warstw węgla kamiennego obraz lasu przedpotopowego, tak ja wywoływałem sobie dzieje życia ludzkiego z tych warstw szarego papieru, w których się niejasno odbiły.
Daję tu wam właśnie historyę, której dzieje czerpałem z zapleśniałych fascykułów i której najsłabszemi miejscami są naturalnie te, które jakimkolwiek sposobem dotyczą wzniosłej wiedzy prawniczej, zapieczętowanej dla mnie, laika, siedmiu pieczęciami.
Wprowadzam was właśnie do pana Jastrzębia w chwili, gdy składa ofiarę Larom swego cichego domostwa.
Jego sypialnia jest w tej chwili ramą miłego obrazka rodzinnego.
Wszystko się tu łączy, co tylko może uprzyjemnić zimowe poobiednie godziny: na dworze gęsta śnieżna zawieja, na oknie mech i papierowe ozdóbki, miły półmrok wewnątrz, czerwone, migocące blaski na podłodze przed piecem i wysoko usłane łóżko z rozchylonemi zasłonami w kącie.
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/13
Ta strona została przepisana.