— Ach, jaka szkoda, że nie przybyłem prędzej — odpowiedział zapytany — lecz nie przypuszczałem nawet, co się tu dziać będzie.
— A co pan zrobi z temi rzeczami?
— Cobym z niemi miał zrobić? Zostawię je tutaj. Dla tej tylko przyczyny wyrwałem je z rąk Izraela. Nie mogłem znieść tego, że mogłaby obca, niegodna ręka znieważyć te przedmioty, które mi przypominają szczęśliwsze chwile.
— Ach, jaki pan dobry, panie nauczycielu! — szepnął Jarosław i wsunął się do przyległego pokoju, gdzie była zgromadzona przez czas licytacyi reszta rodziny.
Nauczyciel supowski stał zmieszany pośród salonu, obecnie już pustego, nad różnobarwną kupą przedmiotów, które skupił.
Za chwilę wyszła z przyległego pokoju Irena z twarzą jak marmur bladą, w czarnem, żałobnem ubraniu. Była zwodniczo piękną w tym kostyumie. Oblicze pana nauczyciela zaczerwieniło się najpiękniejszym rumieńcem.
Panna Irena pochyliła się niedbale, oparła na stojącym chłopcu swoje chłodne i spokojne spojrzenie i mówiła surowym, gryzącym tonem:
— Dziękuję panu, panie nauczycielu, żeś pan przybył zdaleka przyjrzeć się naszemu upokorzeniu. Jarosław mi mówił, że chcesz pan te rzeczy zostawić
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/133
Ta strona została przepisana.