Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/22

Ta strona została przepisana.

przy zachodzie słońca jest tam bajecznie wspaniałą!
Po tej obronie swojej teoryi żegnał się pan Hordliczka, przyciskając rękę kurczowo do serca, na którem spoczywał pugilares, i zapewniając, że za miesiąc w tym czasie napewno powtórzy swoją wizytę...
Pan Jastrząb zaś wrócił z pogardliwym uśmiechem do swej sypialni, aby tam składać dalej ofiary Penatom swojego cichego domostwa.
Ujmując się w duszy za panem Jastrzębiem przeciwko krótkowidzącym moralistom, szedł pan Hordliczka do domu.
Zanim was zapoznam z jego teraźniejszemi stosunkami, podam tu w streszczeniu jeden z rozdziałów jego życia.
Pewien bogaty szlachcic starożytnego rodu, miewał raz na rok szczególny romantyczny napad,
W tym czasie mył sobie starannie rękę którą spoliczkował swego koniuszego, opuszczał codzienne wieczorowe partye szachów ze swoim sekretarzem, klękał ostentacyjnie przed krucyfiksem ze słoniowej kości w domowej kapliczce i rozmawiał nadzwyczaj poważnie z pewnym podstarzałym szlachcicem, któremu udzielał już dziesiąty rok gościnności dla jego szczególnego komizmu.
W porze tej stawał się odludkiem.
Opuszczał teatr, klub, metresę i wyrzucał sobie wszystkie ustępstwa, które poczynił niwelującemu prądowi czasu.