Rycerz kiwnął głową i odjechali.
Przed odjazdem odbywała się dłuższa narada z panem Hordliczką i uchwalono bardzo dokładny plan ogólnej restauracyi starego zamku, aby w ten sposób pozostał na sławę rodu i dla upiększenia ojczyzny ten piękny zabytek po wzniosłych przodkach.
Przez pewien czas po odjeździe zwierzchnika skracał sobie p. Hordliczką długie wieczory wykonywaniem różnych kosztorysów na podstawie uchwalonego planu i wysyłał potem swój elaborat do głównej kancelaryi, gdzie go wkładano do właściwej przegródki z napisem „restauracya zamku Supowskiego”, do której trzeba się było wspinać po schodkach drewnianych, na szczęście tylko raz na rok.
Ten kosztorys był głównem, ba! nawet jedynem brzemieniem urzędu inspektorskiego pana Hordliczki. Resztę czasu w roku przyglądał się sumiennie, jak kamień po kamieniu opada z powierzonego mu zamku, jak się gałęzie drzew powoli, ale zwycięzko wkradają gotyckiemi oknami do zrujnowanej kaplicy, a zielona powłoka powoli się układa na powierzchni sztucznego stawu, który drzemał ciężkim, mętnym snem wpośród zdziczałego parku.
Więcej nie mógł pan Hordliczką nic „dla sławy rodu i upiększenia ojczyzny” czynić. Starał się więc przynajmniej z należytą dostojnością piastować swój urząd. A to udawało mu się zupełnie. Reprezentował jakoby rzeczywistego właściciela zamku, związanego tylko wolnemi pęty wasala do tytularnego
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/25
Ta strona została przepisana.