Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/32

Ta strona została przepisana.

białości poduszek z delikatnemi ząbkami wokoło zwiędła, żółta twarz, poorana, jakby nitkami, mnóstwem delikatnych zmarszczek; ale mimo to nie zginęły z pooranej twarzy ślady byłej piękności, a jakiś wspaniały, dostojny wyraz czynił ją podobną do oblicza umierającej królowej, co podwyższał staromodny dyadem ze szklanych pereł, które błyszczały nad jej czołem w potarganych włosach, siwych jak śnieg. W głowach łóżka siedziała na stołeczku młoda dziewczyna lat szesnaście mieć mogąca, i przyszywała białą różyczkę do białego balowego pantofelka.
Właśnie Irena wystąpiła z rybackiej łódki na kwiecisty brzeg i powróciła do rzeczywistości z uwagą:
— Zobaczycie, że ojczulek przyjdzie aż po północy, aby nie musiał...
Gdy wtem odezwał się za drzwiami znany krok pana Hordliczki.
Za chwilę ukazał się we drzwiach promieniejący, ale musiał zaraz powrócić do przedpokoju dla oczyszczenia butów i otrzepania śniegu ze swego odzienia, co w radosnem wzruszeniu uczynić zapomniał.
Gdy wrócił, utkwiły na nim oczy małżonki i córki w napiętem oczekiwaniu.
Lekko zarumieniona jego twarz i błyszczące oko przepowiadały wszystko dobre. Ale oczekiwanie ich przeszła pełność jego pugilaresu i ilość niepraktycznie złożonych banknotów, które pan Hordliczka w długie szeregi z tryumfem na stole układał. Nie trzeba chyba dodawać, że widok ten podniósł autorytet ojcowski, tak kwestyonowany przed chwilą, i że mu