Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/42

Ta strona została przepisana.

teczne wyszywanie, którem sobie ciągle zatrudnia palce przy blasku nocnej lampy, i schyla głowę nad temi słowami. Od chwili, kiedym pokazał doktorowi Wolnemu twoją fotografię, nie przestaje zajmować się wszystkiem, co dotyczę twojej osoby. Sądziłbym nawet, gdyby nie był na wszystkie strony tak opancerzony przeciw strzałom Amora, że się w tobie zakochał in effigie.
Ale żarty na stronę! Jesteśmy obecnie z doktorem dobrymi przyjaciółmi, jakbyśmy się znali od nie wiem jak dawna.
Haidie przynosi mi wino z lodem (lód jest tu niezbędnym dodatkiem każdej materyalnej rozkoszy) i daje mi łamaną francuszczyzną do zrozumienia, że sobie napróżno psuję oczy, pisząc tyle. Więc, addio!
Włodzimierz.

Polska sprawa pana Hordliczki nabywała z każdym dniem większej pewności i okrągłości.
Znał jaż nazwisko polskiego szlachcica, do którego należały te zaśnieżone lasy, wśród których zamierzał się przejeżdżać z Mazurem trzaskającym z bicza, przy bladym księżycu; znał także dziwną historyę szerokiej, czerwonej szramy, ciągnącej się przez całą niemal twarz owego szlachcica, nie czyniąc wszakże żadnej ujmy serdecznemu wyrazowi prawdziwie pięknego, staropolskiego oblicza.
Za te delikatne uwagi był pan Hordliczka obowiązany dwom panom, z którymi schodził się w ka-