To był początek polskiej sprawy pana Hordliczki.
Tem niech się skończy tymczasem ta sucha, zewnętrzna czynnożć mego bohatera, którą tu podaję dlatego tylko, abyście poznali tajemny zdrój owych fantazyj o miłej izbie z widokiem na lasy i skrzyżowanych karabelach pod obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej.
Wróćmy do wewnętrznych potrzeb domowych.
Imieniny Ireny udały się znakomicie. Nie będę was nudził opisywaniem szczegółów tego święta rodzinnego; dodam tylko, że koroną dnia nie był pyszny tort, u stóp którego flirtowały pasterki z pasterzami w strojach à la rococo, ale duży bukiet świeżych, żywych kwiatów, który tchnął z kryształowego wazonu wszystkiemi woniami wiosny.
Lecz nie te niezwykłe w zimie wonie czyniły go tak zajmującym, ale nimb tajemniczości, który się wznosił koło niego. Wczesnym rankiem przyniósł go posłaniec publiczny ze słowami: „dla panny Ireny”. I nim się rodzina opamiętała z zadziwienia, prozaiczny doręczyciel znikł za drzwiami.
Niepotrzebnie dodaję, że pstrokata zagadka ta była poddana dokładnemu obejrzeniu, czy się czasem za którym listkiem nie ukrywa jej rozwiązanie; że przypominano sobie wszystkie motyle, które kiedykolwiek około blasków piękności panny Ireny rysowały szersze lub węższe koła; że się nareszcie panna Irena uciekła do podręcznego słownika symboliki kwia-
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/44
Ta strona została przepisana.