Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/52

Ta strona została przepisana.

ciec. — Mam konieczne nadprogramowe wydatki, a na emeryturę sięgnąć nie mogę. Wiesz przecie, jakąby to wywołało burzę.
Julia wstała, milcząc, otworzyła kufereczek i podała ojcu małe, ślimakami ozdobione, puzderko.
— Jeżeli to wystarczy...
Pan Hordliczka odchylił wieczko i ujrzał kilka paczek banknotów, podobnych do tego, jaki mu Julia dała onegdaj.
— Jeżeli ich nie potrzebujesz chwilowo — szeptał nieśmiało — mogłabyś mi to na krótki czas pożyczyć niezadługo będzie nam lepiej.
A kiedy zawartość puzderka śpiesznie przełożył do pugilaresu, wstał z wilgotnem okiem, wycisnął lekki pocałunek na czole córki i wyszeptał:
— Tyś dobra, Julo!



Stanowczy dzień minął szczęśliwie.
Pan Jastrząb wysłuchał z wyrazem ludzkiej wyrozumiałości wyznania pana Hordliczki, że mu pewien pan, u którego ma znaczną sumę, nie dotrzymał słowa, że ma w tej chwili tylko procenty, ale gdyby kapitał był koniecznie potrzebny, mógłby się napewno za jakie trzy dni o pieniądze wystarać...
Ale pan Jastrząb nie chciał go kłopotać i przyjąwszy procent z nowym wekslem na miesiąc, oddał