polityczne, gdy wtem gość jego nagle wstał i przystąpiwszy do jednej bogato inkrustowanej i rzeźbionej szafki, z jakiemś zadowoleniem poklepał ją i rzekł:
— Dokładna robota! Byłoby lepiej, gdyby ją przestawić w więcej suche miejsce.
Po tej radzie, która brzmiała bardzo natarczywie, zdjął pan Jastrząb z wierzchu szafeczki figurkę, ale obejrzawszy uważnie ze wszystkich stron, postawił ją na dawne miejsce z pogardliwem mruknięciem:
— Hm, nic!
Wyrzekł zaś to tak lekceważąco i krótko, jakby żałował słów na tak bezwartościowe zabawki.
Potem zwrócił się do starożytnego zegara, poniekąd już zniszczonego i wyrzekł, że nie trzeba żałować pieniędzy na jego reparacyę; przekonał się o zupełnej dokładności dużego zwierciadła i pochwalił nawet, że pozłacana, ozdobna jego rama jest codziennie ocierana mokrą ścierką.
Krótko mówiąc, pan Jastrząb okazywał bardzo pochlebne zainteresowanie się meblami salonu Hordliczków.
Nareszcie oczy jego spoczęły uparcie na drzwiach, dzielących salonik od sąsiedniego pokoju. Myślał chwilę pod jakim pretekstem je otworzyć. Przypadkowo zabłądziły jego oczy na okno i pretekst był łatwy. Postąpił naprzód i zapatrzył się na kamienne potwory, stojące obok świątyni.
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/56
Ta strona została przepisana.