Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/63

Ta strona została przepisana.

Podszedł ku niej i grzebał długo w świeżych bukiecikach, aż nareszcie wybrał jeden, nad inne piękniejszy szczęśliwą kombinacyą błękitnych gwiazdek i śnieżnych dzwoneczków.
— Po czemu to sprzedajecie?
Mater dolorosa podniosła zamiast odpowiedzi zziębniętą rękę z główki swego dziecka, gdzie zasłaniała dłonią znaczną dziurę w przędziwie brudnego, plecionego czepeczka, i podniosła w górę cztery kościste palce.
Pan Jastrząb się uśmiechnął. Ach, ztąd więc to nadzwyczajne milczenie! Wzorowa kwiaciarka była niemą.
— Dwa! — rzekł stanowczo.
Kwiaciarka spojrzała nań boleśnie, położyła rękę na sercu i zakręciła głową.
— Dwa! — powtórzył pan Jastrząb.
Kobieta patrzyła chwilę na główkę swego dziecka. To otworzyło swoje modre, duże oczy i zaczęło płakać.
Mater dolorosa podniosła trzy pale.
— Dwa! — wołał stanowczo pan Jastrząb.
Kobieta zakręciła głową i skłoniła ją niemal na piersi.
Pan Jastrząb położył kwiatki do koszyka i szedł dalej.
Po chwili obejrzał się i spostrzegł, że niema kwiaciarka spogląda za nim żałośnie i wznosi dwa palce.