Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/65

Ta strona została przepisana.

Sekretarz polskiego szlachcica ugaszczał całe towarzystwo gorącym ponczem, którego sam ogromną masę pochłaniał. Ów sekretarz była to osobistość klasyczna. Przypominał szablon starych kasztelanów, jakich znajdziecie w każdej historycznej powiastce, z niezbędnym puharem w blizkiem sąsiedztwie. Głowę miał krótko ostrzyżoną tak, że się ostro odznaczała jej szczególna, na czubku zwężająca się forma od grubych, odchylonych uszów; skronie były głęboko wpadnięte; twarz chuda, zimna, była przecięta kilku głębokiemi, równoległemi zmarszczkami tak, że wyglądała jakby złożona z kilku prążków pożółkłej skóry. Ale nad wierzchnią wargą jeżył się po obu stronach malowniczo zadarty, potargany siwy wąs, a nad oczami gęste białawe brwi dopełniały rycerskiej całości zajmującego oblicza. Był wysoki i szczupły. Z kasztelanami miał i tę wspólność, że był ogromnie hałaśliwy i bardzo kochał rozmaite płyny. Na panu Hordliczce uczynił wrażenie, zaraz z początku, wielce energicznego.
Pośrednik w dostarczaniu dobrych miejsc był przeciwnie wymuskanym elegantem w najlepszym guście, można mu było zarzucić chyba to, że był ekscentryczny. Kolorowe kratki jego koszuli były bardzo rażące, forma kapelusza bardzo oryginalna, a woń fiołków i rezedy, która się rozszerzała około niego, zbyt silna.
— Ach, dziś pan przychodzisz niezwykle późno — rzekł do pana Hordliczki i przedstawiwszy go