nieniami. Potem długę chwilę w salonie paanowało zagadkowe milczenie.
Nareszcie otworzyły się drzwi i wyszła pani Hordliczkowa, podobna ogromnie do Maryi Antoniny na obrazie, wiszącym na przeciwległej ścianie i przedstawiającym nieszczęśliwą królowę, idącą z tłumionym płaczem w oku i pogardą na twarzy, w towarzystwie dzikich Jakobinów, do więzienia w Tempie. Miała zapłakane oczy i przyciskała do ust wilgotną, białą, batystową chustkę z herbem Podwalskich, wyszytym w rogu.
Milcząc, podeszła do biurka, umoczyła pióro w muszli z atramentem, którą trzymał w prawicy mały, porcelanowy Tryton, i podpisała trzy razy swoje nazwisko bez zwykłego dodatku: „urodz. Podwalska, ” na trzech paskach papieru, które przed nią pan Hordliczka położył. Uczyniła to z ruchem obrzydzenia i odrazy, trzymając ostrożnie rękę zdaleka od fatalnego papieru, jakby się lękała dotknąć brzydkiego pająka. Pan Hordliczka wyjął muszlę z lewicy Trytona i zasypał piaskiem podpisy i łzę, która na ostatni z nich kapnęła.
W pół godziny potem były znów pieniądze w domu. Owa burza miała bardzo dobry wpływ na naszą stroskaną rodzinę. Oczyściła powietrze z różnych przesądów i ropostarła wielką jasność nad stanem rzeczy.
Na rodzinnej naradzie uznano potrzebę oszczędności i ograniczeń. Pani Hordliczkowa poparła propozycyę Julii, aby oddalić służącą, a nawet nie miała
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/78
Ta strona została przepisana.