gnomię jego stołu, prawdopodobnie przed innemi oczami osób, których odwiedzin oczekiwał.
Odkryty stół miał formę biurka w kantorze handlowym.
Był gęsto pokryty listami i kopertami, z których niektóre były już zapieczętowane i napisami opatrzone. Obok potrzeb piśmiennych znajdowały się na nim książki adresowe i wycięte z gazet adresy mieszkań różnych cudzoziemców, zamieszkałych po różnych hotelach miasta.
Starszy Hordliczka niechcący zawadził o świeże napisy kilku kopert i ujrzał na nich obiecujące początki: „Oświecony”, „Jaśnie Oświecony”, „Eminencya” i t. p. Przypomniało mu to cel jego odwiedzin.
Opisawszy swój stan kłopotliwy, zwrócił się do starego szlachcica z prośbą w formie zapytania, czyby nie zechciał, na podstawie swoich stosunków z wyższem towarzystwem, uczynić czegoś dla swego starego znajomego i jego syna.
Rycerza Komarowskiego wzruszyło, zdaje się, to zaufanie.
— Mam trochę stosunków z kołami arystokratycznemi — rzekł i lekki rumieniec pokrył przy tych słowach jego twarz — i będę się starał, abym panu wpływem swoim, choć bardzo ograniczonym, mógł posłużyć. Lecz muszę z żalem wyznać, że światło pięknych cnót w naszej szlachcie ginie w oczach. Oddech kramarskiego stulecia zanieczyścił już i to wzniosłe i jasne zwierciadło, w którem odbijał się
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/83
Ta strona została przepisana.