Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/84

Ta strona została przepisana.

dotychczas najczystszy, najdostojniejszy obraz ludzkości. My obaj staliśmy się ofiarami tego kramarstwa. Spędziwszy niemal połowę żywota pod gościnną strzechą szlachetnego przyjaciela, byłem pod koniec życia wygnany z cichego schronienia, wypędzony na zawsze, jakby w tym rozległym pałacu nie było kątka, gdzieby mógł zestarzały przyjaciel domu spokojnie umrzeć. Wygnali mnie i wyrzucili za mną tę warstwę książek tam w kącie, com sobie, jako jedyną pamiątkę po drogim, wzniosłym duchu, po ostatnim prawym szlachcicu, z trudem wyżebrał. Tu kurczę się w najętym kącie u obcych ludzi, a tam nie wiedzą, czem zapełnić te dwa, czy trzy pokoje, z których mnie wyrzucono.
Przy tych słowach podniósł się szlachcic i podszedł do owego wgłębienia w ścianie. Zdjął ze ściany starożytny kindżał i obnażywszy go ze starej pochwy, próbował na palcu ostrości jego zardzewiałego ostrza.
Potem zaczął chodzić po pokoju i machając obnażoną bronią przodków w powietrzu, ciągnął dalej swoją filipikę:
— Tak, doczekaliśmy się smutnych czasów Gdzie się podziała owa wielkość duszy, gdzie święty honor byłej szlachty?! Kto widział kiedy przedtem giełdziarskich graczy z hrabiowskiemi koronami na spinkach mankietów? Już, już pada ostatnia twierdza idealniejszych dążeń — tu stanął rycerz przy skrzyni i zdjął jedno z zarumienionych jabłek —