Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/86

Ta strona została przepisana.

właśnie w takich, napozór prostych i przypadkowych szczegółach, okazuje się prawdziwy geniusz kucharski. A jak się mają córeczki? Chciałbym znów zobaczyć tę piękną dwójkę, która w moich oczach rosła i rozwijała się, jak dwa pączki na jednej gałązce. Co się tycze synka pańskiego, chodzi przedewszystkiem o to, jakiemu powołaniu ma się poświęcić. Mówiłeś pan, że studyować nie chce, że niema daru do nauk technicznych, a do rzemiosła jest za słaby i że brak mu energii i zmysłu praktycznego niezbędnego w handlu. Przy takim stanie rzeczy wybór jest utrudniony. Gdybyś pan chciał usłyszeć moje zdanie, powiedziałbym panu na podstawie długoletniej obserwacyi tego młodego pana, że stanie się bezwątpienia — no, czembyś pan sądził?
Starszy Hordliczka przyglądał się młodszemu od stóp do głowy przez chwilę, poczem wzruszył ramionami.
— Poetą — wyrzekł rycerz tonem głębokiego przekonania.
Pan Hordliczka zauważył nieśmiało, że to chyba nie będzie korzystnem stanowiskiem.
— Z punktu materyalnego korzyści takiego powołania są nader skromne — zauważył rycerz. — Ale, bądź co bądź, jest to zadanie piękne, a według mnie, użyteczne. Bywają chwile, kiedy i rozumny człowiek sięgnie po książkę z wierszami. Naprzykład, jeżeli pan spacerujesz samotny w lesie, usiądziesz sobie w cieniu stuletniego dębu, słyszysz nad gło-