Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/87

Ta strona została przepisana.

kukanie zuzuli w oddali, albo gdy podczas długich zimowych wieczorów siedzisz pan w ciepłej izbie — zapewniam, że miewasz najpiękniejsze sny, gdy zjesz przed spaniem miśnieńskie jabłko i przeczytasz sobie przytem jaki wiersz, np. Lamartine’a.
Pan Hordliczka zauważył, że otrzyma ten sam skutek przez zjedzenie samego jabłka bez poezyi.
— Wszystko jedno — rzekł szlachcic. — Wypowiedziałem swoje osobiste przekonanie. Tymczasem zostawię przyszłego poetę na stronie. Mam nadzieję, że mi się uda naprowadzić go na drogę jakiego prozaicznego powołania. Cieszyłbym się, gdyby czasem wstąpił do mnie na godzinkę za pomocnika przy tej pracy — tu wskazał na listy leżące na stole — wydoskonali się przy tem w kaligrafii i stylu i rozszerzy napewno swój życiowy widnokrąg.
Stary Hordliczka zgodził się chętnie.
Od tej chwili otworzyło się dla Jarosława pierwsze pole działalności.
Spędzał codzień kilka godzin u starego rycerza, wycinając ogromne koperty na listy i wypisując kaligraficznie obszerne i górnolotne adresy i pieczętując gotowe listy ciężką żelazną pieczątką, z wyrytym na niej herbem rodzinnym Komarowskich. Podziwiał naprawdę rozległą korespondencyę swego protektora z mnóstwem dobrze urodzonych osób w mieście i na prowincyi.
Czasami sam roznosił te listy; lecz urząd ten nie wywoływał stosunku z właścicielami wyso-