Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/90

Ta strona została przepisana.

ryi z wielką ostentacyą. Okazywał również wielką pilność, aby załatwić najważniejsze interesy, które rosły mu pod rękami. Pełni nadziei pisarze dobywali rozpaczliwie resztek sił, aby chlebodawcy swemu usunąć z drogi do wód wszystkie przeszkody.
Tylko stary registrator, którego cała postać oddychała najczarniejszym pesymizmem, kręcił sceptycznie głową. Wyrażał przypuszczenie, że wycieczka doktora to prosty podstęp wojenny. A jego przypuszczenie nabierało prawdopodobieństwa. Najpilniejsze sprawy oddawna pozałatwiano, dr. Zamotal grzebie we wszystkich kątach registratora, aby znaleźć dla swojej kancelaryi w martwym sezonie jakąś robotę, a elegancka waliza, zdaje się, uległa zupełnemu zapomnieniu.
Beznadziejna apatya wznosi się znów nad kancelaryą.
Dzięki Bogu! Strona. Wszystkie oczy przywitały radośnie jej zaniepokojoną postać. A kiedy się za nią drzwi sanctissimum zamknęły, każde pióro znalazło się odrazu za uchem. Zgarbione plecy się prostują, ręce wyciągają, wszyscy starają się skorzystać z krótkiej chwili odpoczynku.
Wtem zapukał znów ktoś do drzwi i do kancelaryi wchodzi pan Jastrząb z miłym uśmiechem i poczyna sobie tu, jak stary znajomy. Podchodzi poufale do pisarzy, podając im tabakierkę i siada na krześle z niedbałością przyjaciela domu.
— Uf, co za gorąco! — mówi, ocierając czoło