sztywnego kołnierzyka od koszuli, a wysokie czoło, zawsze tak gładkie, było poszarpane pługiem kłopotów. Nawet siwe włosy na jego głowie, zawsze tak starannie uczesane, były potargane, jakby wichrem zimowym.
Dr. Zamotal udzielił dłużnikowi tylko krótkiego posłuchania.
Kiedy mu się pan Hordliczka z zarumienieniem przedstawił, trafił odrazu w sam środek zapytaniem.
— Może pan przychodzisz zapłacić?
Zdeterminowany dłużnik wyszeptał kilka słów bez związku z przygotowanej starannie mowy, wymierzonej do serca adwokata, którą dr. Zamotal swojem pytaniem wniwecz obrócił.
— Jeżeli pan nie myślisz płacić, fatyga pańska jest zupełnie zbyteczna — rzekł adwokat sucho i wziął w rękę pióro, aby prowadzić dalej zaczętą pracę.
Pan Hordliczka wyraził się w ten sposób, że zapłaci wszystko do grosza, chociaż przez ten krótki czas zapłacił samych procentów więcej, niż kapitału otrzymał, i że prosi na wszystko o kilkodniową zwłokę.
— Powiedziałem już, że fatyga pańska była daremną — odpowiedział adwokat, nie podnosząc oczu od pióra. — W chwilach, kiedy przyjąłem sprawę strony, nie słyszę nic, oprócz jej głosu. Tylko jej głos może zatrzymać żelazny krok prawa, który prowadzi
Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/93
Ta strona została przepisana.