Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/97

Ta strona została przepisana.

oazą, na której spoczywał czasem zmęczony jego wzrok, wydobywszy z pośród paragrafów; kącik ten był jakby ustępstwem, zrobionem dla nieprawniczej części jego osoby. Tam stały żardinierki z ulubionemi dziatkami Flory, tam wisiały w bogatych ramach podobizny drogich osób i rozliczne cacka, wyszywane kochanemi rękami; ztamtąd mierzył weń długie już lata gipsowy Amor pozłacaną strzałą. Reszta pokoju była poświęcona trzeźwej bogini prawa i pyszniła się mianowicie wysoką szafą, wypełnioną szeregami grubych książek, w których był przefiltrowany cały prawniczy rozum i dowcip, jak kropla lekarstwa w buteleczkach apteczki homeopatycznej.
— Ale jedną z tych skarg podała Rozyna Płocka — wyrzekła po chwili Julia. — Gdzie ja ją znajdę?
— Rozyna Płocka? Ach, ma pani racyę, Rozyna Płocka — odpowiedział adwokat nieco wahająco. — Weksel był na jej imię in blanco napisany. Z nią może się pani porozumieć za pośrednictwem pana Jastrzębia. Zresztą radziłbym pani, ażeby sobie pani tych kroków oszczędziła. Wierzycielom rodziców pani chodzi o to, by sobie dla swoich sum zjednali jakąś pewność. Pierwszy stopień egzekucyi nie jest tak straszny. Przyjdą, spiszą stoły, krzesła, zegary, zwierciadła, i może się tem zaspokoją i ograniczą.
Pociecha ta jednak nie odniosła żadnego rezultatu.