Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/99

Ta strona została przepisana.

nazywał schody starego domu, który lubił rozmawiać jakimś jakby energicznym, brutalnym tonem i do członków rodziny zwracał się z pewną nawet poufałością.
Raz przyniósł panu Hordliczce papier, na którego widok ten pobladł. Był to areszt ostatni na połowę panieńskiej emerytury. Pan Hordliczka odłożył trzęsącemi się rękoma fatalny papier na stół i pochwycił głowę w obie ręce, nie dbając o to, że człowiek z mosiężnemi guzikami ruchy jego śledzi z zadowoleniem. Od tego czasu nie odwiedzał pan Hordliczka cichej kancelaryi głównej, nie kiwał głową ze starym rewizorem i przestał zupełnie rozmawiać o postępującej agonii zamku Supowskiego. Posyłał po połowę swojej emerytury Jarosława.
I znów przyszedł ów człowiek w liczniejszem towarzystwie, w którem się i pan Jastrząb znajdował.
Zachowanie się tego towarzystwa niosło na sobie piętno jakiejś chorobliwej żywości i pośpiechu. Weszło ono z hałasem i pośpiechem, ze spojrzeniami i ruchami brutalnemi, stąpając nad miarę hałaśliwie po kobiercach saloniku.
Człowiek z mosiężnemi guzikami zapowiedział panu Hordliczce podniesionym głosem, że przychodzi w celu wykonania egzekucyi, uzyskanej przez pana Jastrzębia, to jest spisania, otaksowania, przejrzenia i przeniesienia wszystkich należących do niego przedmiotów, jako to: gotowych pieniędzy, cennych papie-