Ta strona została przepisana.
Chciał iść do ognia wielkiego.
Poganin, widząc stałego.
Więzienie Jemu odpuścił,
Do ognia Go nie dopuścił.
A tak pogaństwo opuścił
l do swoich się powrócił,
W puszczy na modlitwie trwając,
Zimna, niepogody cierpiąc.
I zwierzęta Go słuchały
I ptaszęta, gdy śpiewały,
Kiedy na modlitwie bywał,
Umilkły, gdy im rozkazał.
Tam, na gorącej modlitwie,
Odniósł męczeństwo obfite,
Od Króla, Pana nad Pany,
Odebrał swe święte rany.
Sprawiła to łaska Boża,
Rana w boku Jego róża,
Otwarte nogi i ręce
W Jego Przenajświętszej męce.
Przebywał tu na tym świecie
Z temi rany przez dwie lecie,
Boleść w sobie wielką mając,
Bogu za to dzięki dając.
Dosyć opisał stałości,
A co większa i czułości,
Post i trzeźwość, to zabawa,
Popiól z chlebem, to potrawa.